dr Agaty Zygmunt-Ziemianek: Opór przed feminatywami wynika z przyzwyczajenia i patriarchalnych korzeni języka
Feminatywy, czyli żeńskie formy nazw zawodów i funkcji, w ostatnich latach wróciły do języka polskiego z impetem, ale wciąż budzą kontrowersje. Zdaniem dr Agaty Zygmunt-Ziemianek, socjolożki z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, opór społeczny przed ich stosowaniem wynika głównie z przyzwyczajenia oraz głęboko zakorzenionych schematów myślenia.
Przyzwyczajenie jako druga natura
– Dotykamy kwestii socjalizacji pierwotnej. Wzrastanie w konkretnym otoczeniu, z określonymi wartościami i poglądami, sprawia, że mamy głęboko zakorzenione pewne schematy myślenia, mówienia i postrzegania świata. Przez dekady przywykliśmy do tego, że nie używamy feminatywów, więc dla wielu osób jest to coś „nienaturalnego” – wyjaśnia dr Zygmunt-Ziemianek.
Socjolożka podkreśla, że przyzwyczajenie jest naszą „drugą naturą”, a odejście od utartych schematów, także językowych, bywa trudne. Dodatkowo, polski porządek społeczny ma korzenie patriarchalne, co wpłynęło na kształt języka. Wiele słów ma podstawową formę męską, a żeńskie odpowiedniki były często pomijane lub traktowane jako mniej poważne.
Stereotypy i zmiana postrzegania
– Pokłosiem patriarchalnych korzeni jest stereotyp, że feminatywy brzmią zdrobniale lub niepoważnie. Kiedyś dyrektor kojarzył się z szanowaną funkcją, a dyrektorka mogła być co najwyżej kierowniczką szkoły. Dzisiaj wiele kobiet używa wymiennie form męskich i żeńskich, co powinno być traktowane równorzędnie – mówi ekspertka.
Mimo oporu, dr Zygmunt-Ziemianek zauważa wyraźny trend na rzecz zwiększania obecności feminatywów w języku polskim. Jeszcze 10 lat temu określenia takie jak „socjolożka” czy „psycholożka” budziły zdziwienie, a nawet były traktowane jako fanaberia. Dziś słowa takie jak „chirurżka”, „architektka” czy „adwokatka” nikogo już nie dziwią, a formy takie jak „gościni” czy „ministra” stają się coraz bardziej powszechne.
Młode pokolenia a feminatywy
Socjolożka zwraca uwagę, że dla młodszych pokoleń stosowanie feminatywów jest często naturalne. – Dla wielu dzieci określenie osoby kierującej autobusem jako „kierowczyni” nie stanowi problemu. To pokazuje, jak zmienia się socjalizacja i podejście do języka – mówi.
Zdaniem dr Zygmunt-Ziemianek, używanie feminatywów to nie tylko kwestia językowa, ale także sposób na podkreślenie swojej tożsamości i obecności w społeczeństwie. – To próba budowania własnej niezależności. Kobiety mówią: jestem kobietą, badaczką, socjolożką. To ważne, aby miały wybór, jak się określają – dodaje.
Entuzjastki feminatywów i różnorodność postaw
Z obserwacji socjolożki wynika, że wiele Polek jest entuzjastkami feminatywów, choć społeczeństwo wciąż pozostaje zróżnicowane pod względem otwartości na zmiany. – Każdy może używać formy, jaką preferuje, ale dopóki kobiety nie zaczną stosować feminatywów, nie będą wiedziały, jak się z tym czują – podkreśla.
Podsumowanie
Opór przed feminatywami wynika z przyzwyczajenia, patriarchalnych korzeni języka oraz głęboko zakorzenionych stereotypów. Jednak zmiana jest już widoczna – zarówno w języku codziennym, jak i w postawach młodszych pokoleń. Dla wielu osób feminatywy stają się naturalnym elementem komunikacji, a ich stosowanie to sposób na podkreślenie swojej tożsamości i obecności w społeczeństwie.
– Język ewoluuje, a feminatywy są tego przykładem. To proces, który wymaga czasu, ale już teraz widać, że zmiana jest nieunikniona – podsumowuje dr Agata Zygmunt-Ziemianek.
Źródło PAP, grafika UŚ