Wspomnienia pilota: Pierwszy lot po serce dla Zbigniewa Religi
5 listopada 1985 roku przeszedł do historii polskiej transplantologii. Tego dnia odbył się pierwszy w Polsce lot po serce do przeszczepu. Za sterami Antonowa 12, który dostarczył dawcę z Szczecina do Zabrza, zasiadał ppłk pilot Wiesław Kijak. W rozmowie z Piotrem Purzyńskim opowiada o swojej niezwykłej karierze i pamiętnym locie.
Narodziny marzenia
Wiesław Kijak urodził się w 1933 roku w Pieskowej Skale, ale jego rodzina szybko przeniosła się do Strzemieszyc. To właśnie tam, podczas wojny, obserwując alianckie bombardowania, postanowił, że zostanie pilotem. „Siedziałem na drzewie i patrzyłem na spadające bomby. Od tego czasu wiedziałem, że chcę być wysoko” – wspomina.
Droga do kariery pilota nie była łatwa. Decyzję o złożeniu dokumentów do szkoły lotniczej w Dęblinie trzymał w tajemnicy nawet przed rodziną. „Ojciec na mnie nakrzyczał, a ja ze łzami w oczach szedłem na pociąg. Mama też nie była zadowolona, tylko dziadek mnie wspierał” – opowiada.

Pierwszy lot po serce
W listopadzie 1985 roku kardiochirurg Zbigniew Religa poprosił o pomoc w transporcie serca do przeszczepu. Pacjent czekał w Zabrzu, a dawca znajdował się w Szczecinie. Dzięki wsparciu pułkownika Mirosława Czechowskiego, kapitan Kijak wykonał lot w ramach misji szkoleniowej.
„Nie przewoziłem samego serca, tylko ambulans z dawcą. Liczył się czas – od momentu śmierci klinicznej do operacji mogliśmy mieć tylko trzy godziny” – tłumaczy. Samolot Antonow 12 wystartował z Krakowa, by jak najszybciej dotrzeć do Goleniowa. Potem pacjenta przetransportowano do Katowic, skąd trafił na stół operacyjny w Zabrzu. „Profesor Religa zadzwonił później i powiedział: 'Chłopaki, udało się!’”
Praca z Religą i wspólne chwile
Kijak i Religa spotykali się wielokrotnie przy okazji lotów związanych z transplantologią. „Jak bliżej, to lataliśmy Iłem 14, ale gdy pojawiły się przenośne transportery na serce, czas transportu mógł się wydłużyć i używaliśmy Antonowa 26” – wspomina pilot.
Obok pracy zawodowej łączyły ich także wspólne pasje. „Raz udało nam się umówić na ryby w Kiejkutach. To było naprawdę miłe spotkanie. Później, gdy profesor został ministrem zdrowia, kontaktowaliśmy się rzadziej” – mówi Kijak.
Tysiące godzin w powietrzu
Wiesław Kijak zakończył swoją służbę w 1992 roku jako pilot klasy mistrzowskiej. Wykonał 10 512 lotów, spędzając w powietrzu ponad 8 tysięcy godzin. Wspomina również wiele nietypowych misji – od transportu helikopterów do Algierii, przez przywóz cieląt z Norwegii, po przewóz 20-tonowego komputera z Londynu dla Zjednoczenia Hutnictwa w Katowicach.

Dziedzictwo
Dla Kijaka latanie było pasją, którą przekazał kolejnym pokoleniom. „Mój wnuk, zafascynowany moją pracą, zdobył licencję pilota turystycznego” – mówi z dumą.
Wspomnienia ppłk. pil. Wiesława Kijaka to nie tylko historia jednego człowieka, ale także świadectwo niezwykłych czasów, kiedy nauka i determinacja lekarzy oraz pilotów otwierały nowe możliwości w ratowaniu ludzkiego życia.
Tekst ukazał się w grudniowym numerze „Przeglądu Dąbrowskiego”