Marek Bieniek: Nowe pociągi, nowy rytm Śląska

Nie wiem, czy bardziej cieszy mnie zapach nowego pociągu, czy świadomość, że Śląsk w końcu przyspiesza w stronę normalności. Nowe Impulsy 2 od Newagu, które właśnie przechodzą ostatnie odbiory techniczne, to nie tylko świeżutka tapicerka i światła LED. To znak, że ktoś wreszcie zrozumiał, że kolej to nie relikt PRL-u, ale kręgosłup nowoczesnego regionu.

Województwo Śląskie zamówiło aż 26 składów, dołączając do wcześniejszych pięciu pojazdów zamówionych bezpośrednio przez Koleje Śląskie. To nie są liczby z kapelusza – to decyzje, które będą wpływać na codzienne życie tysięcy ludzi. Za tym wszystkim stoi prawie miliard złotych, z czego ponad 650 milionów pochodzi z Funduszy Europejskich. Brzmi jak wielka inwestycja? Bo nią jest. Ale to również inwestycja w codzienność – w dojazdy do pracy, szkoły, w weekendowe wycieczki do Jury czy Beskidów.

Pociągi, które wyjeżdżają na śląskie tory, to nie są już metalowe puszki, które ledwo trzymają się kupy. To czteroczłonowe składy pędzące do 160 km/h, z wygodnymi siedzeniami, miejscami dla rowerów, strefami dla rodzin i udogodnieniami dla osób z niepełnosprawnościami. Tak, to XXI wiek – i dobrze, że zaczynamy go doganiać.

To ważne nie tylko dla pasażerów, ale i dla samego regionu. Bo kolej to krwiobieg aglomeracji. Bez niej Śląsk dalej będzie stał w korkach, dusił się spalinami i zapadał w swojej własnej nieefektywności. A może być inaczej – szybciej, czyściej, lepiej. Ale warunkiem jest jakość. I właśnie dlatego ten zakup cieszy tak bardzo – bo to nie tylko więcej pociągów, ale pociągów, do których chce się wsiadać.

Nie mam złudzeń – sama flota cudów nie zdziała. Potrzeba też lepszej siatki połączeń, rozsądnych przesiadek, punktualności i ludzi, którzy naprawdę rozumieją potrzeby pasażerów. Ale nie zaczyna się od marzeń – zaczyna się od twardych inwestycji. I to właśnie się dzieje.

Zawsze mówiłem, że Śląsk ma ogromny potencjał, ale potrzebuje impulsu. Teraz ma Impulsy – i to nie byle jakie.

Marek Bieniek

Fot. UMWŚ